czwartek, 31 grudnia 2015

O mnie





Mam na imię Eliza i urodziłam się w 1991 roku w Stargardzie, w którym przez większość mojego ówczesnego życia mieszkałam. Skończyłam liceum ogólnokształcące o profilu dziennikarskim i w tamtym czasie myślałam, że moja przyszłość będzie już na zawsze związana z przedmiotami humanistycznymi. Swego czasu myślałam, że będę dziennikarką, ponieważ pisanie sprawiało mi jedną z przyjemności życiowych.

Maturę zdałam, o dziwo, najlepiej z matematyki, jednak postanowiłam, że będę studiować dziennikarstwo lub filologię polską. Dostałam się na oba kierunki i wybrałam filologię polską, ze względu na swoje umiłowanie do książek.

A książki? Książki kochałam od zawsze. Już gdy byłam małą dziewczynką pamiętam, jak mama czytała mi bajki na dobranoc. Jak tylko nauczyłam się czytać i dowiedziałam się o pięknym miejscu w szkole podstawowej, jakim jest biblioteka, to już właściwie z niej nie wychodziłam.

Zaczęłam więc studia polonistyczne na Uniwersytecie Szczecińskim i ogromnie się na nich zawiodłam. Brakowało mi w nich tak naprawdę wszystkiego. Zauważyłam, że czytanie lektur wcale nie pomagało mi przy ocenie końcowej a wręcz ją zaniżało. Nikogo nie obchodziło moje zdanie odnośnie konkretnych tytułów a większość moich znajomych z roku nawet nie lubiła czytać czegokolwiek. I tak też skończyłam z rocznym opóźnieniem i ogólnym zniechęceniem pierwszy stopień studiów polonistycznych o specjalizacji nauczycielskiej. W międzyczasie poszłam też na studia informatyczne, ponieważ były czymś, czego mi właśnie w życiu brakowało.

Obecnie jestem studentką informatyki na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym i mieszkam w Szczecinie. Książki dalej kocham, ale to z informatyką wiąże głównie swoją przyszłość.

Postanowiłam prowadzić tego bloga ze względów hobbystycznych, by nie zapomnieć nie tylko o słowie czytanym, ale również o pisanym. Staram się go prowadzić na tyle, na ile potrafię. Być może nigdy nie będę miała dużej liczby czytelników a moje posty nigdy nie będą idealne. Jednak ten blog jest dla mnie odskocznią od mojej codzienności i powrotem do czasów, gdy marzyłam o byciu dziennikarką ;- ).

Jeśli ktoś chce się ze mną skontaktować, oto mój adres e-mail: jesienna.szarlotka@gmail.com

wtorek, 29 grudnia 2015

Recenzja "W otchłani mroku" M. Krajewskiego

Autor: Marek Krajewski
Tytuł: W otchłani mroku
Wydawnictwo: Znak


 
Na książkę Marka Krajewskiego natrafiłam zupełnie przypadkiem, gdy już znudzona literaturą o tematyce miłosnej poszłam po radę do przyjaciółki. Ona długo nie myśląc sięgnęła do regału z książkami i wyciągnęła „W otchłani mroku”, dodając tylko, żebym uważała, bo autor piszę dość mrocznie. Jakież było moje zdziwienie, gdy usłyszałam dokładnie taką samą opinię, wypływającą z ust pani magister od angielskiego odnośnie mroczności tych powieści. Jednakże zaryzykowałam i myślę, ze nie mam czego żałować.

„W otchłani mroku” to książka pisana na wielu czasoprzestrzeniach i poruszająca dwie tematyki. Najpierw mamy historię mężczyzny, który w pewien sposób ucieka od widoku starszego profesora. Następnie wprowadzona jest bohaterka, której tenże mężczyzna opowiada historię z 1946 roku. Historię byłego lwowskiego komisarza, Popielskiego, prowadzącego początkowo śledztwo w sprawie UB, by następnie zająć się gwałtami na młodych kobietach.

Jest to przede wszystkim, jak już pisałam i z czym się zgadzam, bardzo mroczna powieść. Zło wypływa z niej w każdym słowie, by zamienić się na opis czynów, jakich dokonują mężczyźni na młodych kobietach. Można zauważyć w niej, jak bardzo pewni ludzie w swych popędach przypominają zwierzęta, do jakich bestialskich rzeczy są zdolni, by zaspokoić swoje potrzeby. Niestety, w powieści pokazana jest również znieczulica społeczna, bezmyślność ludzka, głupota i brak człowieczeństwa.

„Życie jest złe, a my zostaliśmy w nie wrzuceni. My wszyscy: wy, ja, a nawet mordercy Jasi! Jesteśmy ofiarami życia! Nie mamy jednak wyjścia, musimy tkwić w naszej egzystencji, choć jest ona absurdalna! Jakkolwiek by jednak była absurdalna, to i tak jest lepsza od śmierci!”

Dwie historie toczą się równocześnie i zacierają wzajemnie. Z jednej strony widzimy postaci dwóch filozofów, którzy walczą o swoje teorie. Z drugiej strony całe te walki napędzane są gwałtami na młodych i niewinnych dziewczynach. Jednakże owe historie się wzajemnie napędzają i nie mogłyby bez siebie istnieć.

„Natomiast ja do końca życia będę pamiętać o otchłani filozofów”

Zauważyłam również bardzo ciekawą rzecz, co do tej książki. Każdy podrozdział z 1946 roku pisany jest inną czcionką, by w ten sposób zaznaczyć z czyjej perspektywy jest on ukazywany. Dlaczego? Ponieważ mamy tam dwóch różnych narratorów, tj. Popielskiego piszącego swój pamiętnik w pierwszej osobie, oraz narratora wszechwiedzącego w trzeciej osobie liczby pojedynczej.

Spodobało mi się również to, że autor na samym końcu podaje informacje odnośnie dokładniej daty ukończenia powieści. Mamy również w książce zawarte posłowie, w którym dokładnie wytłumaczony jest „sens” całej książki oraz to, dlaczego w ogóle została napisana.

Po przeczytania całej powieści od razu można zauważyć jak bardzo inteligentny jest autor i jak ogromną wyobraźnie posiada. Ja z pewnością nie poprzestanę na tej jednej książce Krajewskiego i już dzisiaj „biorę się” za kolejną. Serdecznie polecam każdemu, kto jeszcze nie czytał!

niedziela, 20 grudnia 2015

Recenzja "Dziewczyna z pociągu" Pauli Hawkins



Autor: Paula Hawkins
Tytuł: Dziewczyna z pociągu
Przekład: Jan Kraśko



Dużo słyszałam o książce Pauli Hawkins „Dziewczyna w pociągu” i podczas wizyty w Empiku stwierdziłam, że w końcu muszę ją mieć! Chociaż początkowo nie miałam w ogóle pojęcia, o czym jest ta książka i jakiego gatunku to zaryzykowałam. Teraz wydaję mi się, że dobrze zrobiłam.

„Dziewczyna z pociągu” to historia młodej rozwódki, Rachel, która nie potrafi poradzić sobie z rozwodem. To również historia byłego męża Rachel, Toma i jego nowej żony, Anny. Jednak przede wszystkim jest to historia małżeństwa, które Rachel widzi codziennie z okien pociągu, którym dojeżdża do pracy. Czy można napisać coś jeszcze? Pewnego dnia, główna bohaterka jest świadkiem czegoś wstrząsającego, tylko nie bardzo wie, czego. Jej życie od tej chwili się zmienia, przewraca do góry nogami a kobieta stara się zrozumieć, co się wydarzyło.

„Czułam się odizolowana w swoim nieszczęściu. Odizolowana i samotna, więc zaczęłam trochę pić, a ponieważ z czasem piłam coraz więcej, byłam coraz bardziej samotna, bo nikt nie lubi przebywać w towarzystwie pijanej dziewczyny. Przegrywałam, więc piłam, piłam, więc przegrywałam”.

Pierwsze, na co zwróciłam uwagę podczas czytania tej książki to głęboka depresja i samotność głównej bohaterki, Rachel, która nie może pogodzić się z rozwodem. Jej każdy dzień jest taki sam. Zaczyna się od picia alkoholu i na nim kończy. Tutaj nie ma nawet mowy o kacu – Rachel nie daje sobie szansy na wytrzeźwienie, lub próbę trzeźwienia, ona ciągle pije. Pod wpływem alkoholu zaczyna robić rzeczy, o których później nie chciałaby pamiętać, tzn. dzwoni do swojego byłego męża, prosi o powrót, płacze, wyzywa go. 

Postać ta pokazuje bardzo dobrze zachowanie osób będących w depresji, nie potrafiących stanąć na nogi po ciężkich chwilach. Jest to osoba, która żyje jedynie przeszłością, nie myśli o teraźniejszości a już tym bardziej przyszłości. Przestaje o siebie dbać, myśli tylko o tym, by się napić i zapomnieć, chociaż to wcale nie pomaga. Nie ma nawet wokół siebie osoby, która potrafiłaby jej pomóc, poza swoją współlokatorką, która w ostateczności się poddaje. Próbuje też wyobrażać sobie życie innych ludzi i na nim się skupia, by zapomnieć o tym, jak jej własne jest beznadziejne. 

„Pusta: tak, to rozumiem. Zaczynam nabierać przekonania, że nic jej nie wypełni. Wyniosłam to z moich sesji terapeutycznych: dziury w życiu są trwałe. Trzeba żyć dalej wokół nich, jak korzenie drzewa wokół betonu, trzeba się między nimi przeciskać”.

Od marzeń do rzeczywistości jest jednak długa i daleka droga, ponieważ życie, jakie wyobraziła sobie Rachel, dla pary którą podgląda jest zupełnie inne. Megan, żona informatyka z domu, który podgląda główna bohaterka jest zupełnie inną osobą, niż by mogło się wydawać. Jej życie wcale nie jest tak kolorowe, jak w wyobraźni, ma ona w sobie wiele tajemnic i nie potrafi radzić sobie z rzeczywistością ze względu na zbyt głęboko zadane rany w przeszłości. Na podstawie dziennika tej bohaterki również można zobaczyć, jak wygląda życie kogoś, przepełnione lękami i depresją. 

Cała powieść jest dość ciekawie napisana, z perspektywy wielu postaci, by czytelnik mógł poznać nie tylko ich historię, ale również zobaczyć całą opowieść z wielu perspektyw. Osobiście podobało mi się również to, że w całej historii mamy wiele odniesień do przeszłości i stopniowo dowiadujemy się nowych faktów z życia bohaterów. 

Bardzo polecam każdemu „Dziewczynę z pociągu”, ponieważ jest to nie tylko ciekawy thriller, ale również piękna powieść obyczajowa.